Dlaczego ? Dlaczego musi być tak trudno ? Myślałam,że miłość to coś co daje siłę by iść dalej,by nie poddawać się ale myliłam się...Miłość to jest także ból przez,który przechodzimy.Miłość postrzegana jako piękna i najpiękniejszym uczuciem oraz słowem na świecie czasami rozczarowuje i okazuję się zła i smutna jak np. moja...Nie sądziłam,że moja historia miłosna zakończy się w taki sposób.Ja nie chce ! Ja kocham Leona,uświadomiłam sobie w te wakacje jak bardzo trudno jest bez niego żyć...Nie chciałam być jednak z Tomasem,jednak go nie kochałam.Kochałam go po przyjacielsku,na sposób prawdziwego przyjaciela ale nie chłopaka.Okej Violetta tylko się nie rozczaruj...Ale nie już za późno już dawno się rozczarowałaś...Rozczarowałaś się życiem Violetto ! Ale czemu ? Ja nie...Ja nie daje rady...Muszę wrócić do domu.Dobrze,że już jutro wczesnym rankiem wracamy do Buenos Aires.Wyruszałam z niego taka szczęśliwa,rozpromieniona,pełna entuzjazmu i pewna,że wrócę z nowymi marzeniami i spełnionymi marzeniami,które wydarzą się w Nowym Yorku na scenie.Wszystko miało jednak inny scenariusz,najwidoczniej takie jest przeznaczenie.Ale czemu życie wybrało tak,że muszę być z dala od Leona ? Mam być sama ? Całe życie byłam sama,całe życie,dzieciństwo przeżyte w wielkich domach jak "pałacach"...Żyć jak "księżniczka" ale gdzie książe ? Wyzwolił mnie ! Wyzwolił mnie z mej wieży.Pojawił się,rozkochał mnie we mnie a ja go stracę na zawsze ? Znów mam wrócić do szarej,smutnej wierzy ? Okej ja idę spać.Nie chce dłużej słuchać mych myśli i rozbitego serca,które błaga o pomoc...Mam nadzieję,że wszyscy bawili się dobrze i nieźle uczcili te święto i cały koncert czyli Violetta na żywo...Miałam być główną bohaterką a okazałam się totalną porażką...Dobrze,że był mój tata,który z nikąd pojawił się na koncercie i zaśpiewaliśmy jego piosenkę.Dzięki niemu mam chociaż jedno,dobre wspomnienie z koncertu.*Już następny dzień,Siedzę w samolocie sama.Wolałam sama,porozmawiałam z dziewczynami i zrozumiały mnie,Widziałam Leona też siedział sam,wyglądał na smutnego...Po 6 godzinach lotu wylądowaliśmy w Buenos Aires ! Tak się cieszyłam,że nareszcie wróciłam do mojego ukochanego miasta,świata.Zamówiłam taxówkę i po 10 minutach znalazłam się przed moim domem.Strasznie się cieszyłam z powrotu do mojego domu bo w nim tyle się wydarzyło...Niosę w nim dobre i zarazem złe wspomnienia ale to miejsce jest jednym z moich najbliższych miejsc,jest w nim tata,Angie,Ramallo i kochana Olga ^_^ Dobrze no to wchodzę.

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz